Piraci z Karaibów PBF
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksPortalLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Johenn de Richelieu

Go down 
AutorWiadomość
Johenn de Richelieu

Johenn de Richelieu


Liczba postów : 13

Johenn de Richelieu Empty
PisanieTemat: Johenn de Richelieu   Johenn de Richelieu EmptyWto Kwi 21, 2009 3:56 pm

Imię: Johenn
Nazwisko: de Richelieu
Rodzina: Ród de Richelieu, herb biały gryf na błękitnym polu, po lewej stronie lilia, po prawej krzyż. Ród stary i nawet znaczny, jednak ostatnio zaczął popadać w ruinę i tylko swoimi wpływami, a już nie pieniądzem coś zdziałać może.
Ostatni z rodu to: Jacques de Richelieu Stary, dziad Johenna, markiz i rycerz bez zmazy i skazy, ale już niezdolny do walki, Thobias de Richelieu, ojciec, kawaler, były rajtar konny w armii królewskiej, obecnie zajmuje się gospodarzeniem na włościach, Anna de Richelieu wcześnie de Santry, matka, Jacques II de Richelieu, młodszy brat Johenna, wojną zupełnie się nie zajmuje, a jeno na dworze bywa, tam baluje i politykuje.
Status społeczny: Szlachcic francuski, dziad był markizem toteż rodzina widać znaczna.
Wykonywany zawód: Kondotier, to jest rapier do wynajęcia, najemnik obeznany w wojaczce, który za brzęczącego talara zrobi wszystko.

Charakter: Johenn jako młody kawaler bardzo cenił sobie honor. Honor tu honor tam. Teraz ma go w rzyci. Nie to, że nie posiada jakichkolwiek zasad. Ignoruje je gdy pojawiają się talary, portugały czy dukaty. I nie przejmuje się, że nazywają go Złotożercą czy Talararzem. Gdy gada to ktoś pośledniego stanu to w łeb mu nahajem odwinie albo forkietem od muszkietu i tyle. A gdy pracodawca tak gada, no cóż, widać ma racje i należy się tylko uśmiechnąć. Toteż pazerność Johenna została opisana.
Dalszą cechą jest niezwykłe poświęcenie i lojalność. Jeśli już zawarł umowę to jej dotrzyma i za cholerę, gdybyś mu proponował nawet dwa razy tyle, słowa nie zmieni. Nie zdradzi, bo kto będzie chciał najmować żołnierza co jak chorągiewka na wietrze?
I nie opuści nigdy swego oddziału, w końcu, sami żołnierze by mu nie pozwolili. Strzał w łeb i szukają sobie nowego kapitana, co ich nie opuści.
Kapitan de Richelieu zwykł chwalić się kampaniami w jakich uczestniczył. A to we Francji, a to w Hiszpanii, podobnoż też do Rzeplitej zawędrował do cudzoziemskiego regimentu Radziwiłła. Kraj to barbarzyński, szlachta króla nie szanuje, ale za to piwo zacne. Ale co do chwalenia. Ilekroć go w karczmie spotkasz z chęcią opowie ci jakąś historyje wojenną, oczywiście odpowiednio przyprawioną z flakonika o nazwie "Bohaterstwo kapitana Johenna de Richelieu".
Czasem jednak go melankolija złapie, co mu do ucha szepcz, że dziad i że rodziny nie ma, że dziadków nie bawi jeno się za wojenkę bierze. I po co zbiera majątek skoro dla nikogo go nie ostawi. Wtedy Johenn zapija się do nieprzytomności lub szuka towarzystwa u panien z domów publicznych.

Wygląd: Włosy ścięte, jasno brązowe. Pod nosem gęsty wąs, bez towarzystwa modnej ostatnimi czasy bródki. Jednak gęba często zarośnięta i nie golona. Oczy zielone, głęboko osadzone w czaszce i skryte pod gęstymi brwiami. Twarz już naznaczona zmarszczkami, a włosy gdzieniegdzie już siwieją. Twarz kanciasta, symetryczna, co dodaje mu uroku i nadal mogą do niego panny wzdychać. Przez lewy bok twarzy przechodzi mu blizna. Zaczyna się na czole, szczęściem mija oko i zbliża się w kierunku ucha by potem skręcić i zakończyć się w połowie policzka. Blizna nie szpeci mężczyzny, dodaje mu powagi, a także sprawia, że Johenn przyciąga uwagę, szczególnie kobiet. Pierś szeroka, ramiona pod ubraniem umięśnione, dłonie człowieka trzymającego na co dzień rapier. Wzrostu jest niezbyt pokaźnego, jednak i tak karłem nie jest.
Ubiera się niezwykle funkcjonalnie. Czarne lub brązowe pludry, do tego muszkieterskie buty z podkutym obcasem. Na tors koszula, na to skórzany wams, bowiem proch do ubrań przywiera i je czerni, acz wyjątek jest ze skórą. A to każdy wojennik wie, że trza się prezentować i nikt nie wynajmie jakiegoś smolarza. Na głowę chusta, coby włosy mu na twarz nie opadały, a potem kapelusz z szerokim rondem. Rapier wojskowy trzyma na bandolierze, na którym to też ładunki z prochem wiesza. Od lewego ramienia do prawej pachy biegnie pasek podtrzymujący pelerynę według nowej mody, zawieszonej tylko na lewym ramieniu. Po prawej stronie lewak. Za pasem dwa puffery niemieckie. Gdy trza to diabła bierze. Czym jest diabeł? Otóż tak nazwał długi muszkiet otrzymany w prezencie.
Długi, smukły, wyprofilowany idealnie, grzbiet kolby obity skórą, błyszcząca się lufa z małą muszką na końcu, mechanizm skałkowy, srebrna panewka z inskrypcjami, dodatkowy bezpiecznik za spustem. Był wypolerowany, lakierowany i błyszczący. Ciemnobrązowe drewno aż lśniło.
Wbrew swoim rozmiarom jest bardzo lekki. Lufa jest ze stopów, więc nie ciąży, idealnie wyważony, ze środkiem ciężkości na szczycie rękojeści. Drewno na zewnątrz, a w środku klejone, prasowane i naginane listwy brzozowe, więc elastyczny, nie złamie się od byle uderzenia. W kolbie, jak się odepnie tylnię jest schowek na zapasowe kule. Ma mniejszy kaliber niż większość, ale można nim skutecznie trafić na sto... sto czterdzieści metrów w zależności od warunków. W dodatku ma tak lufę skonstruowaną, że huk wystrzału idzie w niebo, więc nie idzie usłyszeć skąd strzał padł. Łatwy w przeładunku, diabelsko celny. Oficerska broń, jak to określił kiedyś jego znajomek.
Gdy na wojenkę to napierśnik wdziewa na pierś, a na łeb morion.
Zwykle też spotkać go można pykającego fajeczkę.

Wiek: ok. 40-45 lat, trudno obliczyć gdyż, zwyczajnie nie liczy bo po cholerę.
Skąd: Z Francyji, kawalerem francuskim jest i poddanym Ludwika Słońce.
Historia: Otóż jak nadmieniłem kapitan Johenn de Richelieu pochodzi z Francji. Jest także kapitanem. Ale nie takim, co statkami po oceanach się rozbija. Jest kapitanem najemników, dowodzi oddziałami kondotierów i swe usługi za pieniądze ofiaruje.
Dlaczegóż drogę żołnierza obrał. Bowiem ojciec jego upatrywał dla swojego dziecka kariery sławnego generała w wojsku Francuskim. Wysłał dzieciaka do szkoły podoficerskiej, a potem akademii oficerskiej by odbierał stosowne nauki. Na praktyki do swych znajomków pułkowników podsyłał, coby dzieciak na żywo to zobaczył i drygu nabrał.
I nic.
Oczywiście de Richelieu został żołnierzem, ale za nic nie chciał służyć w narodowym autoramencie. Pieniądz nie był prawie wypłacany bo kasy pustkami świeciły, a rodzina po edukacjo dwóch synów była prawie zrujnowana. Co począć? Najemnikom był żołd stale wypłacany.Toteż tam skierował swe krok młody. Przez pierwsze lata, mimo, że oficer służył w regimentach jako zwykły żołnierz. Potem nadchodziły awanse i znaczniejsze rzeczy do kiesy zaczęły wpadać.
Johenn już mógł sam zebrać i ufundować grupę zabijaków. Po wielu latach hulanek po rożnych krajach za pieniądze królów, zostali nazwani wieloma nazwami, jak Stalowa Rota, Żelazna Kompania, Muszkiety, ale najpowszechniejsze były wyzwiska wrogów, grzmiących za zabitych synów, ojców czy mężów. Czy sumienie ich ruszyło? Ha, zapili je franty. I tyle. Po kilkunastu latach kompania się rozsypała. Johenn miał dość pieniędzy, by przebalować najbliższe 7 lat. I tak zrobił. Tylko, że te diedem lat kończy się właśnie zaniedługi warto poszukać jakiejś pracy.
Kapitan słyszał, że na Karaibach można nieźle zarobić i szczęście potrafi się do człowieka uśmiechnąć. Toteż niedawno tam przybył i szuka grupy ludzi i zlecenia jakowegoś.

(Otóż, trudno odnaleźć mi grupę to, której mógłbym przynależeć. Mógłbym prosić o stworzenie grupy najemnicy lub podobnej. Bo ani ze mnie człowiek społeczny ani z półświatka.)
Powrót do góry Go down
 
Johenn de Richelieu
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Piraci z Karaibów PBF :: Społeczeństwo-
Skocz do: